Brak menstruacji. Zapis sesji z klientką

– Chciałabym odpuścić ale coś wciąż mnie tam trzyma… coś większego niż ja sama. Jakbym nie miała swojej woli, aby to zakończyć.

Marta, kobieta w wieku ok. 35 lat.
Kiedy wchodzi do gabinetu od razu ją widać.
Zajmuje miejsce całą sobą a nawet o wiele szerzej,
a przestrzeń puchnie do granic wytrzymałości.
Marta siada, patrzy na mnie, zaciska pięści i kładzie na nogach.
Fragmenty przestrzeni również ściskają się w gęste twarde kulki.
Miejscami robi się lżej, miejscami za dużo, za duszno.

– Nie mam miesiączki. Są bardzo nieregularne, czasami co 60 dni, co 3-4 miesiące. Czasami w normie. Nie mam żadnego sensownego cyklu. Teraz to już 3 miesiące.

– Jak się z tym czujesz, że krwawienie się spóźnia?

– Ściśnięta. Że wybuchnę, jeśli się nie odkorkuję. Każdego dnia czuję, że powinnam krwawić ale coś się zaciska.

– Nie opłakałaś do końca jakiejś bliskiej relacji? – pytam.

– Nie, nie, to nie to. Miałam partnera ale wiem, że nie chcę z nim być, nie byłam szczęśliwa. Nie byliśmy dopasowani. – odpowiada szybko, na bezdechu. Zbywa moje pytanie.

– A mama, babcia? Miała ukochanego, którego musiała zostawić?

Pięści rozluźniają się na słowo ukochanego.

– To może babcia. Miała swoją pierwszą miłość. Wspominała tamtego chłopaka kilka razy, serdecznie. Taka miłość, przyjaźń z młodych lat. – mówi miękko i szybko dodaje – Ale ona była szczęśliwa z dziadkiem. Zawsze to mówiła.

A przestrzeń znowu puchnie.

– Opowiedz mi o twoim byłym partnerze. Jak Ci było w tej relacji? Jakie to było niedopasowane?

– Dziwnie. On wszystko robił nie tak jak lubiłam i nie tak jak chciałam. Teraz widzę, że starał się bardzo, chciał się mną opiekować, dawać, robić rzeczy. W domu. Wszędzie. Ale mi po prostu ciągle nie pasowało. Zrobił mi kawę rano, zawsze nie taką. Już wolałam sama wstać i zrobić to lepiej. On wykrzyczał mi w końcu, że mnie się nie da zadowolić, że zawsze mi coś nie pasuje. Ostatecznie uznaliśmy, że jesteśmy po prostu niedopasowani. Inaczej lubimy wszystkie możliwe rzeczy.

Mówi konkretnie. Ma to zrozumiane, poukładane.

– A babci pasowało jaki był dziadek? – pytam. Zamyśla się…
– Babcia była łagodna, cicha. Nie pamiętam jej niezadowolonej. Dziadek dbał o nią. Kochał ją i to było widać. Mówił do niej moja perełko. – Do jej oczu napłynęły łzy. Poruszyło ją wspomnienie. Albo wizja perły. Wzrokiem była już gdzieś dalej, nie tutaj.

Oddychała miękko, posmutniała.
Na chwilę stała się krucha, już nie mocna.
Przezroczysta, już nie twarda w materii.

– Twój były partner też tak dbał o ciebie.
– No dbał, ale zawsze nie tak…
– A o babcię zawsze TAK właściwie dbał dziadek?

– Myślę, że raczej tak. Jak zapytałam, czy jest szczęśliwa, odpowiedziała: Jestem z dziadkiem szczęśliwa. Dba o mnie najlepiej jak umie.
– Doceniała jego najlepiej jak umiał? – pytam, czując, że babcia podjęła decyzję. Musiała ożenić się z tym mężczyzną. Z jakiegoś powodu nie mogła być z tym ukochanym pierwszym chłopakiem. Przez resztę życia mogła być albo szczęśliwa albo nieszczęśliwa.


Spojrzenie Marty zabłądziło ponownie.
Patrzyła w punkty pokoju.
Te pozaciskane twarde kulki.

– Myślisz, że po prostu ukrywała? Co czuła naprawdę? Że nie zawsze była szczęśliwa i zadowolona? Że dziadek jej nie pasował i nigdy o tym nie mówiła? Tylko chowała to?

– A jak czujesz Ty? Jak się ma Twoje ciało? – Wzięła głęboki wdech…
– Czuję, że rozluźnia mi się wszystko. Jakbym zdjęła gorset. Ale w tym słabnę, tracę formę, która przytrzymuje mnie.
– Jak to jest na chwilę być bez gorsetu i bez formy. W takiej słabości?
– Niewygodnie. I wygodnie jednocześnie. Bo luźno, bez zacisku, bez napięcia. Ale w takiej…
zatrzymała się w grymasie jakby chciała zapłakać ale nie mogła.
– Bezbronności. Wszystko widać, wszystko co nie tak. Bo nie ma gorsetu, który trzyma tę formę.

– Pozwolisz sobie na chwilę na takie bezbronne i bez formy?
Te zaciśnięte kulki w przestrzeni dosłownie zaczęły rozpuszczać się w każdym kierunku. Jak topniejące śniegi.

– Jak czujesz się z tą myślą, że babcia mogła być czasami niezadowolona ale nie mówiła o tym. Że wybierała mówić tylko o tym, co jej pasowało. Może taka była jej definicja szczęścia.
– To jest chyba nierealne tak naprawdę w żadnej relacji, aby wszystko zawsze pasowało i było zgodne…
– Czasami szczęście to wybór, aby cieszyć się tym, co jest.
– Myślisz, że ona tak głęboko ukryła tę pierwszą miłość? A ja? To znaczy, że ja jestem wiecznie niezadowolona z partnera, bo ona wybrała być zadowoloną na siłę!? – Wykrzyknęła z otwartymi szeroko oczami.
– To zupełnie niesprawiedliwe! Kłamała całe życie a ja teraz ponoszę tego konsekwencje?

– Nie nazwałabym tego kłamstwem. Wybrała tak, jak uważała najlepiej dla siebie, dla rodziny, dla małżeństwa. Dla jej życia. Czy ukryła głęboko te uczucia? Jak byłoby z tamtym mężczyzną? Jak wiele razy wybrała nie okazywać niezadowolenia? To były jej wybory. Jej definicja szczęścia.

– A ja naprawdę wiecznie niezadowolona, zawsze coś nie tak. Czasami miałam wrażenie, że na siłę szukałam takich niedociągnięć. Aby tylko wyrazić, że on nie jest w stanie zrobić NIC aby mnie zadowolić. To było silniejsze ode mnie. I teraz widzę, że nie odpuściłam… Nawet teraz czuję, że mogłabym do niego wrócić, aby tylko wyrazić niezadowolenie z tego, jak robi rzeczy! Chciałabym odpuścić ale coś wciąż mnie tam trzyma… coś większego niż ja sama. Jakbym nie miała swojej woli, aby to zakończyć…

Oczy, choć smutne i bezbronne, stały się czyste i klarowne. Wyprostowała się, wzięła głęboki wdech.
– Mam wolę. Nie muszę iść definicją szczęścia i nieszczęścia babci. Zdejmuję ten gorset. Taka jest moja decyzja. Mój wybór.

* * *

Po 3 dniach dostałam tę wiadomość:

Przyszła! Nie masz pojęcia, jak mi dobrze, lekko. Puściłam tę moją relację, tego mężczyznę i że muszę okazywać zadowolenie i dezaprobatę nawet, gdy ich nie mam.

Czuję, że mam zgodę na babcię. Na jej definicję szczęścia. Na jej schowane uczucie do mężczyzny, przy którym czułaby się szczęśliwa z lekkością. Opłakałam to wszystko. Chyba też opłakałam za babcię, tych łez było tak wiele. Ciężkie i gęste. A teraz mi tak dobrze i lekko. Czuję, że mogłabym być nawet ZADOWOLONA!

* * *

Tu na Ziemi tak jest, że każdy wybór przynosi jakiś efekt dla nas samych i dla innych ludzi. A wybieramy zawsze najlepiej. Najlepiej, jak pozwalają nam aktualne zasoby, wiedza i mądrość.

Pamiętaj zawsze:
Ty masz w sobie wszystkie odpowiedzi.

 

Dziękuję klientce, że zgodziła się na opisanie najważniejszych elementów sesji.

Dbaj o siebie najpierw.

Karolina

 

Przeczytaj również:

Zawsze Cię obronię moja Mała Dziewczynko

10 rzeczy, które zrobi na sesji konsultant TB (oraz kilka, których nie powinien)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O świetnie! Zaznaczam poniższe okienko, bo akceptuję Politykę prywatności. :)